Często możemy się spotkać z niejasnym pojęciem syndromu oszusta (imposter syndrome). Odkąd udało się ustalić w latach 70-tych czym tak naprawdę jest, zyskało dość znaczną popularność, szczególnie w kręgach osób wysoko postawionych/wykształconych. Jak objawia się syndrom oszusta i czego dotyczy?
Po raz pierwszy ten termin pojawił się w 1978 r. za sprawą dwóch psycholożek klinicznych: Pauline R. Clance i Suzanne A. Imes. Zaobserwowały one pewne charakterystyczne zjawisko wśród badanych przez siebie kobiet, objawiające się dominującymi obawami odnośnie własnych kompetencji, zdolności czy szans na sukces. Te wątpliwości pojawiały się bez względu na stopień naukowy, wynagrodzenie, osiągnięcia, nagrody czy rozpoznawalność w środowisku. To znaczy- pomimo obiektywnych danych w postaci wysokich stopni naukowych, powszechnego uznania i szacunku w środowisku pracy, licznych awansach, kobiety te przejawiały dysfunkcjonalne schematy myślowe oparte na niedowierzaniu swoim kompetencjom i możliwościom. Dziś wiemy, że syndrom oszusta nie ogranicza się jedynie do populacji żeńskiej. Osoba taka, będąc wykwalifikowanym pracownikiem, ekspertem w swojej dziedzinie, po całych latach kursów, szkoleń, stażów i szkół, robiąc to na czym się zna najlepiej, odczuwa dominujący lęk i dysonans. Uważa, że nie posiada odpowiednich umiejętności i wiedzy, aby wykonywać swoją pracę. Zawsze czuje się właśnie jak definicyjny oszust- moja praca jest kłamstwem. To pierwszy filar tego syndromu. Jednakże imposter syndrome jest czymś więcej niż lękiem społecznym czy brakiem umiejętności akceptowania swoich sukcesów. Drugą, tak samo integralną częścią tego zjawiska jest przejmujący lęk, że ktoś zaraz nakryje nas na gorącym uczynku. Ktoś lepszy od nas, bardziej kompetentny, „ktoś kto się po prostu zna”, zdemaskuje naszą niewiedzę i to, że nie powinniśmy wykonywać danej pracy.
Posłużmy się przykładem. Oto ktoś po wielu latach nauki otrzymuje zasłużony tytuł doktora. Ukończył najpierw pięcioletnie studia magisterskie z danej dziedziny, następnie czteroletnie studia doktoranckie. W tym czasie odbył liczne staże, opublikował wiele artykułów z wąskiej dziedziny nauki stając się specjalistą rozpoznawanym w środowisku na skalę ogólnokrajową. Otrzymując tytuł, poproszony jest o prowadzenie zajęć dydaktycznych dla studentów bądź konferencji naukowej. W tym miejscu pojawia się problem zwany syndromem oszusta. Osoba taka nie wierzy, że jej dotychczasowe sukcesy były realne i zasłużone. Trzymając dyplom w ręku czuje jakby komuś innemu go wręcz ukradła. „Oszust” może przeżywać prawdziwy głęboki dyskomfort zanim przemówi do sali pełnej studentów, gdyż będzie myślała, czy znajduje się na niej ktoś z odpowiednimi kwalifikacjami, kto zdemaskuje ją publicznie. Częstą metodą „radzenia” sobie z syndromem oszusta jest tzw. ucieczka do przodu, czyli ucieczka w sukcesy. „Oszust” ma przekonanie, że jego wątpliwości są racjonalne (wynikają z braku odpowiednich kwalifikacji) więc jedynym logicznym rozwiązaniem jest zdobyć jeszcze więcej kwalifikacji, umiejętności itd. Osoby takie mogą studiować wiele kierunków na raz, należeć do różnych stowarzyszeń, gdzie się realizują, robić szkolenie za szkoleniem, trening za treningiem w nadziei, że kiedyś dysfunkcjonalne myślenie odpuści. Cóż, działanie takie niestety jedynie wspomaga dezadaptacyjną schematy myślowe, gdyż zawsze znajdzie się jeszcze jedna konferencja, jeszcze jedno szkolenie… Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, kto jest dowodem na to, że rzeczywiście jestem oszustem!
Zmagając się z takimi myślami, ważne jest wyjście z błędnego koła i pojęcie konstruktywnego dialogi z własnymi przekonaniami. Co stoi za tym, że nie potrafię przyznać sobie należytego mi miejsca w pracy czy środowisku? Warto też podjąć współpracę z kimś kto pomoże nam dotrzeć do tej głębszej warstwy.