Powszechnie znany psycholog Jordan Peterson, na jednym ze swoich wykładów powiedział: „małe dziecko jest urocze i czarujące, każdy się nim zachwyca, ale dziecko 20/30-letnie takie już nie jest, budzi niepokój, zmieszanie i dyskomfort dla otoczenia”. Niestety można zaobserwować coraz bardziej popularne zjawisko wśród mężczyzn o potocznej nazwie „syndromu Piotrusia Pana”. Każdy zna takiego mężczyznę, który zatrzymał się rozwojowo na okresie nastoletnim. Brakuje mu pokory, odpowiedzialności i determinacji do długoterminowych zobowiązań zarówno w związku jak i w pracy. Czy istnieje żeński odpowiednik tego zjawiska? Coś co moglibyśmy nazwać „syndromem Piotrusi panci”?
Oczywiście tak! Można wskazać na kilka źródeł tego zjawiska. Jednym z nich jest naturalna odpowiedź na męski syndrom wiecznego chłopca. Skoro mężczyźni mogą uciekać przed życiem dorosłym i przerzucać za nie odpowiedzialność na kobiety to, dlaczego one same tak nie mogą postępować? Często jest to zachowanie obronne- dorosłość sama w sobie jest wystarczająco poważna i przerażająca dla wielu osób, a z beztroskim partnerem u boku wydaje się jeszcze cięższa. Dlaczego nie uniknąć dorosłości samej przyjmując postawę wiecznej dziewczynki? Nasza zachodnia kultura stanowi dodatkowe źródło takiej motywacji. Kult młodości skutecznie wypiera świadomość starzenia się. Chcemy być silni, młodzi, piękni i żyć życiem pełnym przygód. Niektóre dziewczyny zatrzymują się na etapie dorastania, ponieważ wejście w dorosłość polega na konfrontacji z faktem, że następną fazą jest starość. Z tego powodu także kobiety, a nie tylko mężczyźni, dają się powieść swoim dziecięcym wyobrażeniom, rezygnując, z podejmowania obowiązków dorosłego: wyznaczenia życiowego celu (który zakłada przecież, że życie musi się skończyć w pewnym momencie), realizacji i rozwijania talentów dla osobistego, ale też wspólnego dobra, odpowiedzialnej pracy, wychowania dzieci, służby na rzecz społeczeństwa.
Wieczna dziewczynka to typ dziewczyny przebojowej, pewnej siebie, lubiącej dobrą zabawę. Przy bliższym poznaniu na jaw wychodzi roszczeniowość, infantylizm i egzystencjalne zagubienie. Taka dziewczyna chodzi z głową w chmurach i robi wszystko, aby zatrzymać swoją młodość. Nie szuka stałego, dojrzałego związku, a seks traktuje jako niezobowiązującą zabawę. Nie rozumie oczekiwań stawianych jej przez najbliższych. Wymaga ustawicznej uwagi od innych i tym, żeby się nią zajmowano. Świat rzeczywistości i
zdrowego myślenia ustępuje przed myśleniem życzeniowym i dziecięcymi fantazjami. Wystarczy tylko coś mocno pomyśleć, życzyć sobie a to się spełni. Pragnienie utożsamiane jest z natychmiastową realizacją. Proces ten wspierany jest przez specyficzne wychowanie składające się z jednej strony z nieustannego rozdmuchiwania postawy roszczeniowej, a z drugiej, z nadopiekuńczego stylu ochronnego, tzw. parasola. Bardzo wygodny układ, bo rodzice nadal gotują, piorą i sprzątają, utrzymują, w zamian za złudzenie, że pod ich opieką nic córeczce nie zagraża. Z czasem sami podświadomie bojąc się tzw. pustego gniazda, zachęcają, żeby córka została. Argumentacja takiej postawy jest dalszą karykaturą dorosłości np. po co ma wydawać pieniądze na czynsz, skoro jest miejsce w domu rodzinnym. Z jednej strony rodzice nie chcą, żeby ich córeczka zetknęła się ze „złym światem”, a z drugiej sami nie chcą skonfrontować się ze swoją samotnością. Takiej dziewczynie wyrządzana jest krzywda, ponieważ żyje życiem dziecka w skórze dorosłego.
Wiele z tzw. wiecznych dziewczynek dorośleje prędzej czy później. Czasem impulsem jest partner, na którym bardzo dziewczynie zależy, a czasem jest to jej własne cierpienie, kiedy widzi, że powiela ten sam niedojrzały schemat raz za razem. Niekiedy dobrze jest skorzystać z profesjonalnej pomocy psychologicznej w formie terapii, aby odkryć w sobie dojrzałą i niezależną kobietę.