729 660 160 psycholog.poznajsiebie@gmail.pl

Żałoba – jak przeżywamy stratę bliskiej osoby?

Śmierć jest zjawiskiem na wskroś egzystencjalnym. Nadajemy jej specyficzne znaczenie i sens, tak jak nadajemy je życiu. Dla jednych jest końcem świadomości, dla innych jedynie „przejściem na tamten świat”, dla jeszcze innych czymś zupełnie naturalnym co nie powinno dziwić nikogo żyjącego. Obojętnie co myślimy o śmierci i jaki mamy stosunek do zagadnień metafizycznych, czymś zupełnie innym jest jej przeżywanie. Gdy śmierć pojawia się w naszej rodzinie, blisko nas, wymusza różnorodne reakcje. Psychologowie badając setki ludzi, których dotknęła śmierć bliskiej osoby, wyróżnili cztery etapy żałoby tworzące najbardziej typowy proces zmagania się ze śmiercią.

Faza pierwsza to szok i otępienie. Podstawową reakcją na śmierć kogoś bliskiego jest zwyczajna niezgoda na brutalną rzeczywistość. Nagle mamy świadomość, że tego konkretnego człowieka już nie ma. Nigdy nie będziemy mogli z nim porozmawiać, pośmiać się, pobyć trochę razem. To koniec. Umysł broni się przed prawdą nie dopuszczając jej do siebie. Przejawia się to w postaci wstrząsu psychicznego, szoku, głębokich stanów odrealnienia i dysocjalnych. Czasem w przypadkach skrajnych obserwujemy najprostsze zaprzeczenie. „Nie, on nie umarł”. „To nie prawda, ona żyje!”. Jak intensywny jest szok i otępienie, zależy od okoliczności, w których śmierć nastąpiła. Zazwyczaj inne reakcje towarzyszą tragicznemu wypadkowi, którego nikt nie mógł przewidzieć, a inne śmierci na skutek długotrwałej poważnej choroby bądź sędziwego wieku.

Faza druga charakteryzuje się smutkiem i żalem. Na tym etapie dominują dość skrajne emocje: od złości na samego siebie, na osobę zmarłą, na rzeczywistość, po wyrzuty sumienia i poczucie winy – mogłam zrobić coś więcej, to przeze mnie itd. Osoba tutaj czuje się rozdarta i zagubiona jednocześnie. Z jednej strony czuje nasilony smutek, aby zaraz przejść do „irracjonalnej” złości. Świadomość, że często obiektem tej złości jest właśnie osoba zmarła (np. za to, że nas zostawiła) potęguje jedynie zamęt i pretensje do samego/samej siebie. Ten stan jest zaproszeniem do fazy trzeciej, czyli dezorganizacji i rozpaczy. Dominacja intensywnych uczuć niejako izoluje nas społecznie. Ludzie na ogół nie wiedzą, jak się zachować, gdy ktoś wybucha płaczem w towarzystwie z powodu niedawnej śmierci w rodzinie. Odwracamy wzrok, zmieniamy szybko temat rozmowy, by wymienić porozumiewawcze spojrzenia, gdy taka osoba wyjdzie na chwilę. „Ona ciągle tak od pogrzebu?”.  Jedne co mamy w swojej psychologicznej apteczce pierwszej pomocy to „dobre rady” typu: musisz się wziąć w garść, to przeszłość, skup się na teraźniejszości itd. Unikamy tematu śmierci, gdyż tylko nieliczni z nas tak naprawdę ją akceptują w swoim życiu.

Faza trzecia więc na skutek wzajemnego odsuwania się żałobnika i reszty społeczeństwa, naznaczona jest samotnością i egzystencjalnym chaosem. To ten moment, w którym nic nie ma sensu, w którym niejako zmuszamy się, aby wyjść do ludzi, do pracy. Patrzymy na codzienne pozdrowienia, uściski dłoni i uśmiechy z pewnego oddalenia pogrążeni we własnej zadumie. Aż coś nieopisanego zaczyna się dziać w naszej psychice. Gdy pogodzimy się z wewnętrznym pomieszaniem i zaakceptujemy fakt, że nie wiemy, ile taki stan może trwać, odzyskujemy równowagę. Powoli zaczynamy akceptować stratę w swoim życiu. Właśnie ta mentalna zgoda na krzywdzącą i przerażającą rzeczywistość, wyzwala nas i zwraca powoli znów ku społeczeństwu. Jesteśmy w fazie czwartej zwanej reorganizacją. Odzyskujemy dawną rutynę dnia, odnawiamy dotychczas zawieszone kontakty, jednym słowem – wracamy do świata żywych. Choć nigdy już nasze indywidualne życie nie będzie takie samo, to uczymy się nadawać nowe znaczenie i sens zarówno swojemu życiu jak i własnej śmierci.